stycznia 15, 2018

Kalatówki - Święta w górach


Kasprowy Wierch


Przyszedł Nowy Rok, wszystkich ogarnia nostalgia wspomnień minionych dni. Święta i Sylwester w tym roku nie należały do jakiś specjalnie wartych uwagi. Brak śniegu zdecydowanie nie wprowadzał w ten magiczny nastrój. W poszukiwaniach białego puchu i podczas przygotowywania albumu ze zdjęciami z 2017 roku trafiliśmy na album Wigilia 2015.



Przełęcz pod Kopą Kondracką


























Jako zakochane w górach, młode małżeństwo, chcące spędzić święta tylko we dwójkę i dość nietypowo postanowiliśmy świętować na Kalatówkach. Nie jest to schronisko co miało uchronić nas przed smutną rzeczywistością. Nasze noclegi w schroniskach przebiegały zwykle dość drastycznie. Nie odczuliśmy magii gór, tej ciszy, po którą w góry chodzimy. Spotkaliśmy się wielokrotnie z nadmiernym spożyciem alkoholu, głośnym zachowaniem aż do wczesnych godzin porannych a nawet wchodzeniem na dach po alkoholu. Kalatówki, jako górski hotel miały dać nam tę upragnioną magię.

Kalatówki


Przyjechaliśmy do Zakopanego jak zwykle wcześnie rano 23.12.2015 r. W Krakowie i okolicach brak było śniegu, w ogóle brakowało go w całej Polsce. Tutaj też go nie było, co było dość smutne ale wiara w to, ze wyżej będzie go choć trochę pokrzepiała nasze serca. Szybko doszliśmy do naszego hotelu. Rozpakowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę osławionej kolejki na Gubałówkę po raz pierwszy zobaczyć z niej widok. Dość leniwy dzień szybko minął i wróciliśmy na Kalatówki ciesząc się ciszą po drodze. Mniej więcej tak minął nam dzień pierwszy. Tutaj tylko dodamy, że noc była ekstremalna, było bardzo zimno w naszym pokoju i całym hotelu co się później okazało normą w tym miejscu.
Wigilia - 24.12.2015 r. Wstaliśmy wcześnie choć wcale nie było łatwo wystawić nos spod koca owiniętego w poszewkę. Zeszliśmy na śniadanie (tu nie ma nad czym się rozpisywać podsumujemy na końcu). Widok z restauracji był wspaniały. Co prawda bezśnieżny ale niezwykle urokliwy. Na Kasprowy wjeżdżała kolejka, wiatr delikatnie kołysał drzewami, słońce wychodziło zza drzew. Zrobiliśmy herbatę i kawę do termosów i poszliśmy na Hale Kondratową. Na szczęście mieliśmy ze sobą raczki bo w lesie kamienie były bardzo oblodzone i stwarzały spore utrudnienia. Im wyżej wchodziliśmy tym bielej było, co sprawiało nam ogromną przyjemność. Halę dobrze znaliśmy, to tu spaliśmy, w krótkiej podróży poślubnej co kiedyś pewnie opiszemy i nieco już w tym poście wspomnieliśmy o alkoholu i dachu. Dziś jednak nie o tym.

Kalatówki


Dotarliśmy na Halę Kondratową nie zbyt szybko, lód skutecznie utrudniał nam wędrówkę. Wtedy jeszcze byliśmy górskimi świeżakami, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że te raczki nie są najlepsze. Miłość do gór wygrała tu nad rozsądkiem, a dziś już zupełnie inaczej przygotowujemy się do naszych górskich wycieczek. Herbata w schronisku, kilka kanapek i czas jakby stojący w miejscu. Pełni sił i zapału postanowiliśmy iść dalej. W większości szlak był bezśnieżny i szło się super aż ściana skalna zaczęła pionowo wznosić się przed nami. Kamyk po kamyku, krok po kroku, coraz więcej śniegu (tak upragnionego w te święta) i lód pod stopami. Domyślasz się gdzie dotarliśmy? Na przełęcz pod Kopą Kondracką. Cudowne miejsce z pięknym widokiem na Polskie i Słowackie Tatry. Pogoda była wyśmienita, słońce rozgrzewało policzki i dodawało energii. Spędziliśmy tam dużo czasu popijając kawę, herbatę i jedząc kabanosy.

Przełęcz pod Kopą Kondracką

Przełęcz pod Kopą Kondracką

Przełęcz pod Kopą Kondracką

Po powrocie do hotelu na Kalatówkach było już ciemno. Wigilijna kolacja, która miała być wliczona w cenę noclegów świątecznych okazała się być dodatkowo płatna co bardzo nas rozczarowało. Czuliśmy się oszukani gdyż sam nocleg wcale nie był tani a w pokoju było tak zimno jak na zewnątrz gdyż kaloryfer był cały czas zimny. Tłumaczenie personelu było śmieszne i dopiero po upomnieniach zrobiło się nieco ciepłej. Chcąc polepszyć sobie humor poszliśmy robić nocne zdjęcia i to był strzał w dziesiątkę. Kasprowy cudnie rozświetlał okolicę a prawie bezchmurne niebo migotało blaskiem gwiazd.

Kasprowy Wierch
Kasprowy Wierch
















































W Boże Narodzenie zmarznięci po kolejnej nocy bez ogrzewania postanowiliśmy wracać do domu wcześniej. Po śniadaniu będącym resztkami kolacji Wigilijnej spakowaliśmy nasze plecaki i się wymeldowaliśmy.

Podsumowując nasze święta w górach mamy dwa uczucia, które idealnie tu pasują.
Wdzięczność do Gór, które pokazały nam swoje piękno, pozwoliły dotknąć śnieg, zobaczyć gwiazdy i bezpiecznie wrócić do domu.

Rozczarowanie "hotelem", który okazał się być najzwyczajniej schroniskiem z łazienką w pokoju. Ludźmi którzy zamiast wprowadzenia świątecznej magii dbali tylko o pieniądze i nie dbali o ciepłe pokoje czy wywiązanie się z umowy jaką była kolacja Wigilijna wliczona w cenę noclegu. To zachowanie bardzo nas zniesmaczyło i jak najbardziej rozumiemy, że wszystko kosztuje a to były święta. Jednak wszystko miało być w cenie zamówionych 3 noclegów, które były bardzo drogie jak na to miejsce i warunki.

2 komentarze:

  1. Pogjoda się Wam udała - szkoda że nie poszła w parze z zadowoleniem z hotelu :( nastawieni na kasę, a nie na dobrą obsługę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak to właśnie wyglądało. Najważniejszy był zysk. Doświadczenie to jednak wiele nas nauczyło. Cenimy sobie wszystko co nas spotyka :) Ciekawa jestem jak to wygląda u Was? Też tak czyhają na klienta?

      Usuń

Copyright © 2016 wilkinaszlaku , Blogger